 |
Twoja praca i zarobki (pytanie do absolwentów 2007): |
Pracuję w zawodzie i zarabiam powyżej 1800 złotych brutto |
|
38% |
[ 8 ] |
Pracuję w zawodzie i zarabiam poniżej 1800 złotych brutto |
|
14% |
[ 3 ] |
Nie pracuję w zawodzie |
|
19% |
[ 4 ] |
Nie udało mi się jeszcze znaleźć pracy (lub: doktorat / inne studia / staż) |
|
28% |
[ 6 ] |
|
Wszystkich Głosów : 21 |
|
 |
 | |  |
 |
|
 |
 | |  |
nocturne212
użytkownik nieaktywny

Dołączył: 20 Sty 2007 |
Posty: 944 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Czw 10:15, 31 Sty 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Ale ględzenie Wydaje mi się, że jeszcze minie trochę czasu, zanim opinia diagnosty laboratoryjnego stanie się w pełni kompatybilnym ogniwem leczenia pacjenta z prostej przyczyny - medycyna istnieje co najmniej od IV wieku przed naszą erą (jeśli za jej ojca uznawac hipokratesa, a nie np. starożytnych egipcjan, czy "mędrców z dalekiego wschodu" typu doktor pajchiwo ), a analityka medyczna jaką znamy, tzn. praca wykonywana przez diagnostów laboratoryjnych i obejmująca określone dziedziny wykrystalizowała się dopiero w XX wieku. Wydaje mi się, że potrzeba czasu, by powstało lobby diagnostów, porządny związek zawodowy, żeby lekarze nauczyli się współpracy, a praca diagnosty okazała się przydatna.
Owszem, zarobki nie powalają na kolana oscylując w zakresie zarobków robotnika na budowie czy kelnera, ale wynika to ze specyfiki naszego kraju, gdzie służba zdrowia jest w opłakanym stanie, wciąż brakuje pieniędzy na podstawowe świadczenia, nfz-ty funkcjonują kulawo, bo cały czas zmieniają je kolejne partie rządzące, cały czas ktoś strajkuje, żądając podwyżek, a jedyny sprzęt nadający się do użycia w szpitalach sponsoruje wośp, czyli tak naprawdę my sami. Ale z drugiej strony jeśli dla kogoś najważniejsze jest robienie kasy, nie powinien szukac miejsca w zrujnowanym sektorze medycznym, tylko od razu iśc w marketing, bankowośc czy handel, gdzie średnie zarobki są kilkukrotnie wyższe niż tutaj Nie ma co narzekac, trzeba się wziąc do roboty i z uśmiechem na twarzy próbowac poprawic sytuację, a póki co szukac satysfakcji gdzie indziej 
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
nocturne212
użytkownik nieaktywny

Dołączył: 20 Sty 2007 |
Posty: 944 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Nie 8:30, 03 Lut 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Szczerze mówiąc różnica w zarobkach na korzyśc robotnika nie wynika z tego, że jest istotna różnica w kwalifikacjach zawodowych (nie umniejszając robotnikom, jako że wielu moich znajomych po medycynie, socjologii i turystyce & rekreacji o tej porze zazwyczaj zaczyna kopanie kolejnego rowu "na wyspach"), chociaż o lewą rękę idę, że żadna z Was nie ma pojęcia jak ciężka jest praca na budowie w porównaniu z pracą w laboratorium ale z tego, że:
1) robotnicy są potrzebni każdemu, kto ma potrzebę dachu nad głową, a jesto to ok. 100% społeczeństwa, natomiast analitycy potrzebni są ludziom świadomie chorym, których jest 30 w porywach do 40% (biorąc pod uwagę pewną teorię, która głosi, że nie ma ludzi zdrowych, są jedynie niedodiagnozowani );
2) o dobrego analityka nie jest trudno, jako że uczelnie w polsce nie kształcą kiepskich analityków, a rok rocznie każda z nich wypuszcza ok. 100 nowych, co przy przeciętnej długości pracy analityka w latach i biorąc pod uwagę jeszcze lekarzy / biologów / itd. z odpowiednimi specjalizacjami jest (jak się wyraziła kilkuletnia córka jednego z doktorów w katedrze higieny) "W SROC", natomiast dobry robotnik budowlany jest na wagę złota, jako że większośc chleje na umór i nie nadaje się do zatrudnienia przy robotach poważniejszych niż zbicie z desek przydomowej sławojki, ponadto robotnicy koło 40-tki rzadko kiedy zdolni są jeszcze do pracy z powodu schorowanych stawów i kontuzji jakich nabawili się w swojej niedługoletniej karierze, co pociąga za sobą dużo intensywniejszą "rotację" pracowników oraz konkurencję, bo tym mniej jest robotników (dokładając to, że większośc z nich pojechała już za granicę);
Wniosek: wynagrodzenia robotników muszą byc wysokie, a analitykowi jak nie wystarczy najniższa krajowa, znajdzie się na jego miejsce 10 innych, którzy doświadczyli już uroków bezrobocia i z przyjemnością przyjmą jakiekolwiek warunki, zapewniające im coś więcej niż kuroniówkę i pomoc caritasu w święta (nie każdy ma wyrozumiałych rodziców, na garnuszku u których może sobie spędzic beztrosko 3/4 życia, nie wiem jak Wy ). Po co się więc unosic dumą, że kończyło się bóg wie jakie uniwersytety - lepiej od razu nastawic się na czerpanie życiowej satysfakcji z niesienia pomocy potrzebującym, zamiast z 50-cio calowej plazmy HD (buhaha).
|
Ostatnio zmieniony przez nocturne212 dnia Nie 8:35, 03 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
proroq
promielocyt

Dołączył: 28 Lis 2005 |
Posty: 48 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Nie 18:00, 03 Lut 2008 |
|
 |
|
 |
 |
zgadzam sie calkowicie z przedmowca.. jesli kazdy z nas bedzie to wszystko tak przyjmowal, ze to wlasny wybor (a owszem), ze praca umyslowa (rowniez), ze taka jest polska sluzba zdrowia (czemu nie ochrona zdrowia, bo chyba dawno przestala byc sluzba..?) i bedziemy przyjmowac codziennosc z taka pokora to nigdy nic sie nie zmieni. wiem, ze latwo jest tak powiedziec, a praktyka jest calkiem inna, ale juz samo powstanie zwiazkow dowodzi, ze nie tak chetnie jednak godzimy sie na taka rzeczywistosc, ze znalazlo sie kilka osob, ktore naprawde chca cos zrobic. moze kilka obrotnych osob i wsparcie (wspolpraca!) calej reszty personelu laboratoryjnego kiedys w koncu doprowadzi do tego, ze bedzie lepiej, gdyby tak laboranci zaczeli strajkowac ciekaw jestem jak dlugo by to potrwalo? a jesli chodzi o szacunek do pracownikow lab, uwazam, ze jak beda w koncu wywalczone jakies lepsze pensje, to caly inny szpitalny personel zacznie sie zastanawiac, ze tak za nic sie ich nie dostaje, ze ta praca wcale nie jest taka latwa i nieodpowiedzialna, nie mowiac juz o tym jak bardzo jest potrzebna, przeciez zaden lekarz nie chce nawet widziec pacjenta rano w szpitalu, jesli nie ma wykonanych podstawowych badan!
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
nocturne212
użytkownik nieaktywny

Dołączył: 20 Sty 2007 |
Posty: 944 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
 |
Wysłany: Śro 17:41, 06 Lut 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Pewnie dlatego, że jak mnie oświecili na epidemiologii, cała praca służby zdrowia poprawia kondycję zdrowotną społeczeństwa o jakieś 10%. To kilkukrotnie mniej niż na przykład wpływ kompletnego pod względem odżywczym pożywienia czy warunków socjalnych. Co zresztą widac po strajkach - lekarze i pielęgniarki odeszli od łóżek pacjentów, a okazało się, że umieralnośc nie wzrosła, sytuacja higieniczno-epidemiologiczna bardzo na tym nie ucierpiała Postawcie się teraz na miejscu rządzących i zastanówcie się, czy nie ma ważniejszych wydatków.. (pomijając wakacje w honolulu czy nowe bmw)
Problem jest wielopiętrowy, a same krzyki nie pomogą. Trzeba konkretnych rozwiązań i mocnego lobby w parlamencie, a do tego czasu i pokory. Nie tak, jak lekarze, którym zaproponowano 2000 złotych podwyżki, a oni wyciągnęli łapy po 5000 
|
|
 |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 2 z 3
|
|
|
|  |